|
Świat współczesnego horroru byłby zaiste
bardzo ubogi, gdyby nie postać Frankensteina. Nie powstałyby dziesiątki
filmów, powieści, opowiadań,. Nie byłoby pierwowzoru, który sprowokował
dalsze pomysły, stał się kołem zamachowym dla kreacji kolejnych
opowieści, monstrów i potworów. I pomyśleć tylko, że przyczyniła się do
tego zaledwie osiemnastoletnia niewiasta... Pracę nad „Frankensteinem”
Mary rozpoczęła w 1816 roku, po spotkaniu z grupką młodych pisarzy i
intelektualistów, którzy pod wpływem lektury „Fantasmagoriana”
postanowili urządzić sobie konkurs na historię o duchach. Możliwe, że
powodem do tych zmagań było również wyzwanie rzucone przez Lorda Byrona.
Jednym z efektów tego przedsięwzięcia była opowieść Johna Polidori pt: „Vampyre”,
która stała się istotną inspiracją dla późniejszego „Draculii” Brama
Stokera; drugim, spektakularnym efektem konkursu była powieść Mary
Shelley Wolstonecraft - „Frankenstein, czyli nowoczesny Prometeusz”.
Praca nad spisaniem historii młodego naukowca i jego dzieła zabrała
pisarce blisko dwa lata. Wiosną 1817 roku Mary ukończyła powieść, a
wydano ją rok później. Pomysł na fabułę przyszedł do niej podobno we
śnie, w którym widziała rozchełstanego studenta, pochylającego się nad
poskładanymi w jedną formę fragmentami ludzkich ciał. We
„Frankensteinie” pisarka zawarła wiele odwołań. Poza odniesieniami do
osiągnięć ówczesnej wiedzy w zakresie chemii i fizjologii (m. in.
badania Galvaniego), przemyciła do powieści mit Prometeusza, a także
umiejscowiła w swojej książce dzieła Miltona i Coleridge`a. Steven King
napisał: „Ci, którzy sięgają po tę książkę oczekując szybkiej, krwawej
akcji - które to oczekiwania ukształtowało kino - zazwyczaj odkładają z
odczuciem rozczarowania i oszołomienia” („Danse Macabre”, 1981). To
prawda, kino i filmowe „adaptacje” przyzwyczaiły odbiorcę do wizerunku
brutalnego monstrum, morderczego, nienawistnego, czasem wręcz
krwiożerczego, czego przykładem może być współczesna adaptacja w
reżyserii Leigh Scotta.

Ta pozycja utrzymuje się w konwencji
retrospektywnej, zatem już na samym początku mamy do czynienie niezwykle
brutalnym morderstwem młodej kobiety, która zostaje rozszarpana, jej
wnętrzności rozbryzgują się po ścianach wnętrza a ciało zostaje
zbezczeszczone. Po czym miejsce akcji przenosi się do izby przesłuchań,
gdzie jesteśmy świadkami rozmowy prowadzonej początkowo przez psychologa a
następnie śledczego z Wiktorem, który jest głównym podejrzanym w sprawie
serii brutalnych morderstw młodych kobiet. To właśnie Wiktor, kreatywny
naukowiec, bawiący się w boga staje się głównym komentatorem zdarzeń, które
sam zapoczątkował. Jego historia rozpoczyna się od wyjaśnienia potrzeby
prowadzenia niebezpiecznych eksperymentów z udziałem gatunku ludzkiego, to
właśnie pokusa odkrycia lekarstwa na nieuleczalne choroby skłoniła go do
zebrania zespołu medyków, w którego skład wchodzi również jego protegowana
oraz kochanka, Elizabeth. Do celów medyczny przekupują młodego mężczyznę,
Rossa, który dobrowolnie poddaje się eksperymentowi wstrzyknięcia serum
pobudzającego fale mózgowe a następnie obyciu sesji składającej się z
elektro szoków. Ów kuracja okazuje się zgubna dla Rossa, który nie panując
nad własnym ciałem dopuszcza się szeregu morderstw połączonych z gwałtem,
wkrótce, gdy wspomnienia wracają, mężczyzna popada w obłęd, przerażony
własnymi czynami zwraca się o pomoc do Wiktora, niestety chęć
zrewolucjonizowania medycyny kusi na tyle, iż pacjent w wyniku
niekontrolowanych zajść zostaje zamordowany. Następuje sekcja zwłok a
następnie ciało Rossa Wiktor umieszcza w zbiorniku, do którego podłącza
elektrody, przez które popłynie prąd pobudzający na nowo tym razem monstrum
drzemiące w mężczyźnie, które w każdej chwili może wymknąć się spod
kontroli...

Współczesna wersja, można by rzec, że jedna z
wielu, zatem wtórna, powieści która przeraża kolejne pokolenia czytelników,
oczywiście tych bardziej wytrzymałych, oraz widzów, którzy rozkoszują się
jakże krwawym potencjałem tematyki stworzonej półtora wieku temu. Jest to
film skierowany bezpośrednio na rynek dvd, skonstruowany za pomocą skromnego
budżetu, zatem nie zachwycą nas w czołówce nazwiska słynnych gwiazd. Efektów
specjalnych również nie zastosowano, co pewnie zniechęci kolejną grupę
widzów. Zatem wielu czytelników zada sobie pytanie, czym ta pozycja się
charakteryzuje oraz czy warto się nią zainteresować... Na to pytanie
jednoznacznie trudno odpowiedzieć, bowiem Leigh Scott, reżyser oraz
scenarzysta w jednej osobie obrał ciekawą koncepcję tematyki, która dla
wielu została w całości wyeksploatowana, co nie ukrywam, dla mnie również
było dużym zaskoczeniem. W filmie zastosowano model fabuły retrospektywnej,
której narratorem oraz twórcą jest uczestnik wydarzeń, przez co historie
odbieramy poprzez pryzmat subiektywnych komentarzy głównej postaci a zarazem
utrzymujemy lekki dystans do zeznań, które mogą być wymysłem schizofrenika.
Pikanterii dodaje podkład muzyczny, stworzony przez (przynajmniej mi) mało
znanego artystę o pseudonimie artystycznym „Regan”, utrzymany w konwencji
mieszanej z domieszką ciężkiego rocka oraz muzyki slumsowej. Nie zabraknie
również ciekawej aranżacji scen gore, pełnych przemocy oraz drastycznego
rozszarpywania ciał i wnętrzności. Strona wizualna jak i zjawiskowość scen
przemocy znacząco została uzależniona od zasobu budżetu, nie mniej jednak
uzyskano pożądany u widza efekt, czyli odwrócenie wzroku od ekranu. W fabule
pojawia się również zarys problematyki egzystencjalnej oraz problemów z nią
związanych, scenarzysta uwzględnił poszczególne etapy metamorfozy
charakterologicznej poszczególnych postaci, przez co widz ma okazję
zrozumieć ich tok rozumowania. U mnie zachwyt w szczególności wzbudziły
kreacje aktorskie głównych postaci, zwłaszcza Wiktora, którzy nie tylko
wczuwają się w odgrywane role, lecz również ich całokształt nadaje wartości
tej nisko budżetowej pozycji.

Po tej nieco mało profesjonalnej wyliczance
zalet całego przedsięwzięcia chciałby zwrócić uwagę na nieco drażniącą
chaotyczność retrospekcji oraz na scenę finałową, która poniekąd
zniekształca całokształt, pozostawiając niedosyt merytoryczny. U niektórych
widzów drobny zgrzyt może nastąpić podczas scen reanimacji, drobne
niedopatrzenia charakteryzatorskie wzbudzają uśmiech na twarzy, lecz przy
tego typu pozycjach filmowych nie możemy wymagać zbyt wiele. Zatem
całokształt prezentuje wysoki poziom pozycji, która doskonale spełnia
wymagania rynku komercyjnego a zarazem wielu miłośników filmów z podtekstem
filozoficznym znajdzie coś dla siebie. Jak dla mnie była to pozycja
spełniająca wszelkie wymogi widza, który poszukuje filmu na wieczór wśród
znajomych, przez co również wam ją polecam...

|
::PLUSY::
+ Doskonały przykład
horroru klasy „C”, który spełnia wymogi...
::MINUSY::
- Brak
::OCENA FILMU::
7/10
|

|
|
|
AUTOR:
REQUIEM |
|
|