David Cronenberg
już od prawie czterdziestu lat jest jednym z najbardziej
kontrowersyjnych i oryginalnych reżyserów na świecie. Po jego
twórczości prawie zawsze możemy się spodziewać rzeczy niezwykłych i
niesamowitych, sytuacji, których nikt wcześniej nie pokazał. W
Polsce najbardziej znanymi jego dziełami są: „The Fly” („Mucha”)
oraz „Scanners” („Telepaci”). „Videodrome”, mimo, iż został
nakręcony w 1983 roku, to jest na 3 lata przed „The Fly”, zaistniał
na naszym rynku znacznie później. Dziś jednak obraz ten uznawany
jest za legendarny.
Opowiada on
historię Maxa Renna (James Woods) – jednego z trzech prezesów kanału
83 w USA, należącego do ogólnokrajowej sieci kablowej. Stacja ta
emituje programy z dużą ilością porno i przemocy. Bohater
„Wideodromu” poszukuje czegoś, co mogłoby przyciągnąć większą
widownię. Zupełnym przypadkiem jego przyjaciel natrafia na kodowany
przekaz pewnej stacji. To tytułowa „arena video”. Po obróbce
materiału okazuje się, że prezentuje on szokujące filmy, na których
ludzie poddawani są okrutnym torturom. Max, uważając to za bardzo
dobrą grę aktorską, myśli, że znalazł nareszcie program, którego
szukał. Za wszelką cenę próbuje znaleźć producentów. Od tego momentu
dzieją się z nim różne dziwne rzeczy. Zaczyna miewać halucynacje, a
jego ciało przeobraża się. Twórcy videodromu wykorzystują go do
własnych celów. Staje się ich marionetką, która mogą sterować za
pomocą kaset video.
Film pokazuje,
jak bardzo może zniszczyć człowieka telewizja. Scenariusz został
zainspirowany publikacjami Marshalla McLuhana na temat destruktywnej
siły mediów. Cronenberg chciał pokazać różnice dzielące
rzeczywistość i jej symulację. Bardzo dobrze mu się to udało. Aby w
pełni zrozumieć „Videodrome” należy oglądać go w skupieniu, bo można
się nieźle pogubić pomiędzy wszystkimi halucynacjami głównego
bohatera. Dzieło to skłania do wielu refleksji na temat potęgi
obrazu telewizyjnego. Sam Woods uznał reżysera za człowieka
„myślącego w sposób niepojęty”, więc by objąć przekaz obrazu trzeba
również, tak jak i on, niekonwencjonalnie myśleć.
W niektórych
krajach „Videodrome” został uznany przez pewne organizacje za
heretycki (m.in. dzięki dużej ilości sadomasochistycznych scen, jak
i zabawnym oraz symbolicznym momencie biczowania telewizora). Czy
naprawdę jest on taki? Myślę, że każdy powinien sam odpowiedzieć
sobie na to pytanie. Na pewno jest fascynujący i zaskakujący. Według
mnie jest to najlepsze dzieło, po „The Fly”, w karierze Cronenberga,
jak i przełomowe wydarzenie w świecie mediów. Na pewno warto
obejrzeć ten film, chociażby po to, by dowiedzieć się, czy Max Renn
został całkowicie pochłonięty przez videodrome, czy też udało mu się
z niego wyrwać. Samej końcówki natomiast nie za bardzo można
wywnioskować z przebiegu akcji, co jest ogromnym plusem dla obrazu.